piątek, 17 kwietnia 2020

Night Ocean bag

Wełnę na tę torbę przędłam celowo. Użyłam polskiego merynosa w czterech kolorach. Najpierw zrobiłam single, a potem podwójną nić. Wełny starczyło mi dokładnie na jedną stronę torby. Dało mi to pogląd, ile materiału  o szerokości 55 cm mogę utkać ze 120 gram podwójnej nici. I jestem zadowolona z efektu mojego przędzenia, bo uzyskałam dobry wynik końcowy: ze 120 g czesanki - 495 m singli, czyli 245 m dubla. W tkaniu uzyskałam wymiary 55 cm x 56 cm przed praniem. Uważam ten wynik za bardzo dobry.
Na drugą stronę torby zużyłam resztki wełny z pozostałych projektów. I żeby się nie nudzić przy tkaniu techniką płócienną, ozdobiłam torbę dużymi diamentami. A tak prezentuje się materiał zaraz po zdjęciu z krosna.





A tak wygląda torba po uszyciu.








Ludowa torba

Ludowa torba powstała całkiem przpadkowo. Po utkaniu tych dwóch materiałów, stwierdziłam, że są zbyt sztywne, by uszyć z nich kamizelkę i postanowiłam zrobić z nich torbę. Z frędzlami i dodatkiem motywu roślinnego (liście i kwiaty jeżyny. W naturze kwiaty jeżyny są białe. Nie miałam jednak białego kordonka i dlatego zrobiłam kolorowe) torba będzie się prezentować zjawiskowo. Osnową w tym projekcie jest polska wełna, ale wątek to połączenie po 50% wełny i akrylu. I chyba dlatego efekt mojej pracy wyszedł zupełnie inny niż chciałam. Wątek "ślizgał" się po osnowie. Starałam się dobijać bardzo lekko, ale powstawały dziury i całość prezentowała się nieładnie. Chciałam wykorzystać te resztki włóczki i po raz ostatni użyłam w mojej pracy akrylu i innych sztucznych włókien. W moim tkaniu się nie sprawdzają. Mam jednak nadzieję, że torba długo będzie mi służyć.




sobota, 29 lutego 2020

Moje przędze.

Aktualizacja 29.12.2020

Wspaniale jest widzieć dzieło swoich rąk. Cały luty wrzeciona ciężko pracowały. Przędły polskiego merynosa i trochę nowozelandzkiego. W efekcie mam ponad 2000 m  nowej, kolorowej przędzy. Co z nią zrobię? Pomysły są, kurtka zimowa, top letni z przędzy ozdobionej koralikami, szalik. 



Część z nich zostanie połączona w podwójną nić, do zimowej kurtki. Inne od razu wykorzystam w tkaniu. 
Polski merynos zaskoczył mnie swoją jakością. Długi włos, dobrze się przędzie. Może nie jest tak delikatny i miły dla ciała jak merynos nowozelandzki, jednak jest wystarczjąco dobry i przyjemny w dotyku. Może odrobinę sztywniejszy, twardszy. W każdym razie wyobrażam sobie, że kurtka z niego będzie ciepła i dość puszysta.

Zdjęcie poniżej przedstawia przędzę w pięknych kolorach nocnego oceanu na torbę. Zrobię z niej podwójną nić. Wyobrażam sobie efekt, ozdobiony kolorowymi wstawkami i frędzlami, może ozdobnym guzikiem albo elementem z filcu. Nie planuję z góry, projekt powstanie na bieżąco na krośnie. Wrzeciona leżą na fragmencie innej tkanej torby, która właśnie weszła w kolejny etap - szycia na maszynie. :)



Piękne są te trzy kolory razem. Zrobiłam z tych motków podwójną nić. Wykorzystam ją może na sweter lub będę tkać panel na okno - taką niby roletę rzymską albo następną torbę. Nie zdecydowałam jeszcze.

Dwa piękne kolory razem tworzą niebywałą harmonię. Wykorzystam je do Kamizelki z Kwadratów Babci.


Słońce i trawa 60 g - 160 m.


Wiosenka 90 g -278 m.

A do wiosenki dodamy trawniczek - polski merynos 30 gram - 121 metrów.



Na pięknym zielonym trawniku bedą kwitły pastelowe róże. 6 motków, każdy po 30 g, łącznie 698 m przędzy w różanej tęczy.






06.06.2020
Przędzenie jest narkotykiem. Miałam umyć okna, ale gdy odebrałam z poczty nowe wrzeciona Andrzeja Naczyńskiego, zmieniłam zdanie. Na potrzeby RAV TDF 2020 kupiłam hiszpańską wełnę w naturalnym kolorze i kolorowe resztki. Nie mogłam się powstrzymać. Usiadłam na werandzie i wzięłam w ręce moje nowe cuda. Jakże inaczej pracowały w porównaniu z wrzecionem Kromskiego. Choć zmusiły mnie do zweryfikowania mojego myślenia o przędzeniu na wrzecionach opadających, to od razu poczułam, że w moich rękach powstaje jakże mocna i równa nić. Byłam zdumiona, że ręce szybko opanowały nową umiejętność. Oczywiście doświadczenie też gra tu wielką rolę. Jednak i tak byłam zaskoczona tym, co już potrafię. 
Hiszpańska wełna zachowuję się idealnie. Po upraniu i roztrzęsieniu skręt rozkłada się równomiernie na nici, a przędza jest puszysta.Wygląda tak, jakby nabrała objętości. Otrzymałam przędzę, która idealnie nadaje się na osnowę, nawet jako singel. Właściwie dążyłam do tego celu, by samej móc stworzyć osnowę. Decyzja, czy będzie to singel czy podwójna nić, jest już zależna od projektu a nie od jakości nici. O to mi chodziło.



A teraz ulubiony melanż. Z hiszpańskiej wełny przędzonej na wrzecionach podpartych jako single, a potem łączone na wrzecionie opadającym. Niwelacja skrętu dała mi miękką i puszysta przędzę. WPI 14
.

Bardzo lubię swoje przędze artystyczne. Na poniższych zdjęciach są jeszcze w formie przędzy jedno-nitkowej, ale w przyszłości wykonam z nich przędzę dwu i trzy-nitkową. Ta przędza ma różnorodny skład: wełna, jedwab, ramia, Angelina, nylon, wiskoza... Oczywiście przędzenie odbywało się na wrzecionach. 







sobota, 8 lutego 2020

Wrzeciona opadające (drop spindles)

Wrzeciono opadające było moim pierwszym wrzecionem, którego użyłam do przędzenia. Wrzeciona te mają różny ciężar i wielkość okółka. Mnie do gustu przypadły cięższe wrzeciona, o wadze w granicach 70-80 gram. Podczas przędzenia muszę czuć ciężar wrzeciona. Zbyt lekkie nie jest dla mnie. Na wrzecionie opadającym przędę w prawą stronę.
A oto pierwsze przędze, które powstały na takim wrzecionie.





Na pierwszym zdjęciu jest bardzo lekkie wrzeciono. Na nim zaczęłam swoją przygodę z przędzeniem. Szybko jednak się zorientowałam, że jest ono nieodpowiednie dla mnie. Kupiłam wrzeciono marki Kromski (polski producent) i trafiłam w dziesiątkę. To było to, czego potrzebowałam. Kręcę na nim metodą longdraw. Inaczej mówiąc, pasmo czesanki długości mojej dłoni składam na pół i trzymam w prawej dłoni. Z czubka powstałego ze złożenia wyciągam cienką nić i lewą ręką zakręcam wrzecionem, ocierając je o prawe kolano. Zatrzymuję wrzeciono i znów wyciągam nić, a następnie ponownie zakręcam wrzecionem. Tak jak w nauce prowadzenia samochodu, trzeba zsynchronizować swoje ruchy, ale nie jest to od razu takie proste. Nasze mięśnie muszą zapamiętać ruch, więc trzeba codziennie ćwiczyć i nie przejmować się, że powstała nić nie jest równa. Wprawa przychodzi z czasem i ku mojemu zaskoczeniu, przyszła szybko. 
Radość z powstałej przędzy jest nie do opisania. Własnoręcznie wykonana przędza, którą można wykorzystać do tkania, szydełkowania, robienia na drutach i innych robótek! 
Przędzenie to głęboka studnia. Wpada się w nią i już się z niej nie wychodzi. Jest coś magicznego w przędzeniu i nie tylko. Uspokajasz się, twoje serce wyrównuje rytm, rozluźniasz się, czujesz kontakt z naturą, dotykasz wełny, czujesz jej zapach. Twoje myśli nie zajmują się już problemami, są teraz twoimi sprzymierzeńcami. Możesz wręcz poczuć, że otacza cię inna aura, przyjazna i ciepła. Teraz jest już krótka droga do własnych, artystycznych projektów. Projektów złożonych z twoich myśli, uczuć i marzeń.

czwartek, 9 stycznia 2020

Wrzeciona podparte (supported spindles)

Wrzeciona podparte, które wirują na miseczkach, to następny urok rzucony na mnie. Całkiem inny sposób wprawiania wrzeciona w ruch i kręcenia nici. Najprościej można powiedzieć, że lewą ręką kręcę wrzecionem, a prawą ręką ciągnę nić. Metoda wyciągania nici jest taka sama jak przy longdraw, czyli bardzo prosta i bez obciążania siłowego palców. Natomiast wrzeciono wprawiam w ruch przesuwając kciuk lewej ręki do przodu. Czubek wrzeciona z nicią trzymam między palcem wskazującym a kciukiem i przesuwam kciuk do przodu (lewy skręt), asekurując jednocześnie wrzeciono przed upadkiem palcem środkowym złączonym z kciukiem. Kiedy wrzeciono wiruje, skręca nić. Następnie zatrzymuję je i prawą ręką wyciągam kilka cm nici. Ponownie wprawiam wrzeciono w ruch. Zatrzymuję je i wyciągam nić. Powtarzam te ruchy do chwili, aż braknie mi ręki i zwijam nić na wrzecionie. Teraz zaczynam wszystko od początku. W trakcie wirowania czubek wrzeciona ociera się o nić i skręca ją. By osiągnąć efekt skręcania nici, muszę ją prowadzić pod odpowiednim kątem do wrzeciona. Mnie wystarczyło kilka ćwiczeń, aby zapamiętać ten kąt. Oczywiście wszystko wymaga cierpliwości i stałego ćwiczenia, by osiągnąć równą nić. Jednak dla mnie najważniejszy na początku jest fakt, że w ogóle potrafię to robić. A doskonałość przyjdzie z czasem.

Moje pierwsze próby z wrzecionem podpartym w stylu rosyjskim.




To wrzeciono, tancerka jak je nazywam, wiruje bardzo płynnie i szybko, a widoczne słoje drewna znikają. Wtedy mam wrażenie doskonałości tego wrzeciona, ale jednocześnie odczuwam potrzebę bycia bardzo delikatną wobec niego, by nie stracić uroku magii piękna. To jest jak narkotyk, wciąga i uzależnia. Czuję się połączona z tym wrzecionem, gdy wiruje i przekazuje mi swoją wiedzę tajemną. Czyż wrzeciono nie pochodzi od różdżki wróżki, maga? Mogę je porównać do pięknej baletnicy w piruecie, gdy kręci nić z niebiańskich chmurek. Raz jest to śnieżna biel lub błysk porcelany. Innym razem światło płomieni z pigmentem purpury, lub głęboki granat nocy miejscami przyprószony błyskiem gwiazd. Albo wiosenna zieleń z pąkami chabrów i maków na tle uśmiechniętych do słońca polnych kwiatków. Gdzie nie gdzie mrugnie okiem róża, a nagietki będą się kłaniać kroplom rosy. To naprawdę inny świat.

Od dwóch dni biorę udział w konkursie MirkwoodArts i kręcę na wrzecionach wełnę, którą potem wykorzystam podczas tkania sukna na kurtkę. W tym zadaniu biorą udział wszystkie moje wrzeciona. W konkursie można wybrać wrzeciono lub inne nagrody. Zawsze warto spróbwać, tym bardziej, że wygrałam już w poprzednim konkursie piękne wrzeciono Orion. Nie mogę się doczekać, by wziąć je do ręki. 
Pierwsze próby konkursowe:



Na wrzecionach podpartych bardzo szybko kręcę nić. Metoda longdraw dodatkowo przyspiesza cały proces, bo nić praktycznie wyciąga się sama i skręca. Brakuje mi tylko ręki, mogłabym mieć trochę dluższą do tej pracy. Najważniejsze jest jednak to, że mogę bez problemu oglądać filmy, robić dwie rzeczy na raz. 

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Barwienie czesanki wywarem z herbaty w mikrofali

To druga próba barwienia południowo-niemieckiej czesanki merino. 
O pierwszej próbie barwienia owocami wiśni możecie przeczytać tutaj. Moczyłam czesankę w warkoczu w chłodnej wodzie z octem przez 2 godziny. Ile octu? Moją miarką jest słoik 540 ml. Na dno słoika wlewam tak około 1,5 - 2 cm octu i do końca wypełniam wodą. W takiej kąpieli moczę czesankę. 
W między czasie przygotowałam wywar z herbaty. Do małego tygielka wsypałam zawartość 7 torebeczek najtańszej herbaty i zalałam niewielką ilością wody. Zagotowałam i odstawiłam do wystygnięcia. Zimny napar przecedziłam na sitku.
Warkocz po wymoczeniu lekko odcisnęłam, ale nie do końca. Rozplątałam go i czesankę ułożyłam na folii. Za pomocą strzykawki nalewałam na nią wywar z herbaty. Zrobiłam to zostawiając niektóre miejsca, bo chciałam uzyskać różne odcienie koloru. Następnie dokładnie zawinęłam czesankę w folię i palcami delikatnie naciskając włókno rozprowadziłam barwnik. Całość zwinęłam i w naczyniu żaroodpornym grzałam w mikrofali na najwyższym poziomie przez 7 minut. Moja mikrofala ma 600 W a nie 800 W, dlatego wydłużyłam czas grzania z 6 minut do 7 minut.
Po tym czasie odstawiłam otwarte naczynie z czesanką do ostygnięcia.
Następnie rozcięłam folię, wyjęłam czesankę i ponownie zamoczyłam w kąpieli z octem (w tej, w której wcześniej się moczyła). Potem wypłukałam w zimnej wodzie (woda była czysta, cały barwnik się wchłonął) odcisnęłam lekko i zostawiłam do wysuszenia. Zdjęcia gotowej ufarbowanej czesanki jutro :).

Jasny brąz a raczej bawarka na wrzecionie.



Barwienie czesanki owocami wiśni w mikrofali

I chwyciło mnie już tak do końca. 
Najpierw tkanie, potem przędzenie, a teraz barwienie. 
Nie wytrzymałam i zrobiłam pierwsza próbę z czesanką południowo-niemiecką - merino. Namoczyłam ją w chłodnej wodzie przez 2 godziny, odsączyłam i ułożyłam na folii. Polałam bardzo mocnym wywarem z wiśni z octem, zawinęłam folią i w naczyniu żaroodpornym grzałam w mikrofali przez 6 minut. Niestety nie użyłam soku z wiśni, bo nie mogłam go zrobić, gdyż moje zamrożone wiśnie miały pestki. Sądzę, że z soku byłby silniejszy kolor. Poza tym czesankę przed barwieniem moczyłam w samej wodzie, bez soli czy octu. Kolor wyszedł jednak bardzo przyjemny. Jasny, mleczny róż, może przydymiony miejscami, ale jestem zadowolona z efektu, bo będzie pasował do nowego projektu. 

Oto zdjęcie ufarbowanej czesanki i porównanie z czerwonymi makami.



Jak widać kolor jest przyjemny, delikatny i zapewne będzie pasował do wielu ustawień kolorystycznych.
Następna próba farbowania z tą czesanką będzie w herbacie.