piątek, 18 sierpnia 2023

Przędzenie bawełny

 Dostałam od koleżanki rolagi bawełny Pima. Pierwsza moja myśl, to kupić odpowiednie wrzeciono do bawełny. Później jednak pomyślałam, że to bez sensu, bo mogę wypróbować wrzeciona te, które mam. I się zaczęło. Nawet nie sprawdzałam, które wrzeciono będzie najlepsze. Wzięłam pierwsze lepsze z brzegu. Po chwili przędzenia dotarło do mnie, że pierwszy raz przędę bawełnę i nie mam żadnych problemów. Zdziwiło mnie to, bo bawełna nie ma prawie długości włókien, to taki puch, trochę jak chmury z nieba. Wrzeciono przy bawełnie musi obracać się szybko i dłużej niż przy wełnie, by stworzyć nić z tego puchu. I nić powstawała, nawet w miarę równa i cienka. Na razie się tym nie zachwycam, bo to moje początki w przędzeniu bawełny i czas pokaże, co w rzeczywistości moje ręce potrafią.

Nie zmienia to jednak faktu, że ostatnio wiele myślę o moich przodkach. Któryś z nich musiał tkać,  prząść i czesać wełnę, bo ja z tym w ogóle nie mam problemów, jak i w nauce tych rzemiosł. Mój mózg jakby miał to wpisane w pamięć. Moim mięśniom natomiast wystarczyło tylko raz pokazać, co należy robić i ... gotowe. Życie jest zaskakujące.



Trzy wrzeciona z lewej to bawełna.


Wrzeciona z bawełną.

Łącznie ze 130 g otrzymałam 541 m przędzy bawełnianej dwuwarstwowej.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz